Jak mówiliśmy od dłuższego czasu, wydaje się, że praktycznie wszystkie bazy wojskowe znajdujące się w Syrii mają problemy z atakami zdalnie sterowanych dronów, przy tej okazji były to w sumie dwie rosyjskie bazy, lokalizacja w jmeimim gdzie Rosyjskie Siły Powietrzno-Kosmiczne skoncentrowały swoje myśliwce-bombowce, a także bazę morską tartus, które znalazły się na celowniku lokalnych bojówek.
Tytułem postępu powiem ci, o czym mówimy 10 artefaktów, które poleciały przeciwko bazie lotniczej Jmeimim Podczas gdy inni trzech dotarło do bazy morskiej Tartus. W wyniku tego ataku większość dronów została zestrzelona przez obronę przeciwlotniczą baz, chociaż rosyjskie wojsko mogło interweniować elektronicznie w przypadku 6. Z tych 6 dronów, nieokreślonej liczby, można było z powodzeniem wylądować, aby kontynuować badania.
Rosyjski minister obrony sugeruje, że Stany Zjednoczone mogły współpracować w tym ataku
Po tylu dniach od ataku żadna grupa zbrojna nie przyznała się do tej akcji, chociaż, jak potwierdziła armia rosyjska, prawda jest taka, że wydaje się, że wszystkie artefakty pochodziły z miasta Idlib. Jako szczegół i dladodaj więcej paliwa do ognia', z rosyjskiego Ministerstwa Obrony skomentowano, że ten atak mógł zostać przeprowadzony tylko dzięki współpracy jakiegoś kraju, insynuując, że krajem tym mogą być Stany Zjednoczone.
Według oświadczeń rosyjskiego ministra obrony, drony zdawały się wykazywać pewne cechy, które można było uzyskać tylko od kraj z nowoczesną technologią. W tym celu dosłownie zatrzymał się, by wyjaśnić, że drony miały np. Systemy wystrzeliwania i kontroli amunicji kierowane przez GPS. Z drugiej strony najwyraźniej wykryto obecność samolotu Boeinga P-8 Posejdon na wysokości 7.000 metrów, unosząc się nad obszarem między dwiema bazami przez okres około czterech godzin.